nie pytasz o rowerek. Leżysz
w martwym punkcie,
z rozrzuconymi włoskami
i butem, który spadł z nogi.
Objęta blokadą w ruchu na świat
niewidzialny, pod dachem w chmurach,
bez okna na śmierć, bez widoku
na niebo, już i tak duszne od aniołów.
nad głową szepty, półspojrzenia wielobarwne,
jak brzęczenie nad skoszoną łąką.
Obok, w kolorowym papierze ze wstążką,
drżą minuty do końca.
Rozcieram w palcach liście mięty
i nagle nie umiem ciebie dotknąć.
Dodane przez dorota
dnia 31.07.2007 14:27 ˇ
4 Komentarzy ·
720 Czytań ·
|