Za matkę chcieliśmy rozłożystą brzozę,
surowym ojcem okazał się nieobliczalny wiatr.
My - szeleszczące liście, opadaliśmy z ich błogosławieństwem
w imię ratunku dla wyludnionych metropolii.
Nastąpił upadek, złamały się mosty.
W domach gniły trupy szczurów i tylko jedna kobieta,
obdarzona porywającą intuicją, wybiegła nam naprzeciw.
Znaleźliśmy w niej żywe słowa, których nikt nie odczytał
z ust proroka, przeklętego po święcie bytu,
ostatnim w multimedialnej epoce.
Uwierzyła w jego piękną twarz.
Nie tego samozwańca samobójcy, dyndającego
pod ogołoconą koroną niczym wahadło wiecznej sekundy.
Chaos jej włosów - w nich moc naszych włókien.
Dodane przez oskari valtteri
dnia 05.03.2016 06:52 ˇ
14 Komentarzy ·
779 Czytań ·
|