N. L.
Radykalność ostatnich kroków
zdążyła mnie zmęczyć. Nie nadążam.
Ale nie o czyjekolwiek odczucia
teraz chodzi. Tak myślę.
Już raczej, gdzie się podziać,
co z sobą zrobić? Bo większość
tych scen to tylko powtórki.
Powiem inaczej - stare błędy.
Więc miło było, i owszem,
skopać wszystkie drzwi w kamienicy,
na dachach samochodów dławić się
wiatrem. Namieszać, umoczyć.
Chęć była, i próba, lecz zabrakło
skali. Teraz nic na dłużej.
Palisz, pijesz, śpiewasz Sto lat
w pewnych knajpach. Wystarcza,
bo musi. Jest listopad, będzie
grudzień. Więc dużo, dużo konfetti.
Jeszcze więcej! "Gra, taniec,
dekonstrukcja!". Życie brodzi dookoła,
uchyla rąbka - ślizgasz się
po powierzchni. I tylko zima, jak zawsze.
Śnieg, dym za firanką,
ktoś patrzy przez palce. Wpadnij,
jeśli poczujesz zmęczenie - wpadnij.
Tylko proszę - żadnych rozmów.
Przyzwyczajam się do. Przyzwyczajam
się bez. Tak, tyle wystarcza.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
1701 Czytań ·
|