Jakże ciężko zimować gdy marzną
rozbieżne myśli o słowach,
rozniecać szeroką jak banał wolność
i powolnie zwlec się w kanał,
w którym nie wiedzieć po co wrastać,
nie w nad lecz pod w korzeni duchowość.
Z nieznikłych praw - więzień wynikły,
wycięty z pejzażu człowieczych poruszeń.
Żul - ciemności kochanek sam, a tam,
na górze wielotysięczna nieobecność tłumu,
ulicami goni zdarzenia,
nie oglądnie się, nie zejdzie z własnej woli
                                        pod ziemię.
Czasem zadrży sklepienie, innym razem żul;
na swoich polega, zwie ich po imieniu,
ale bywa że obcy po ciele przebiegnie szczur;
przyrzekł im ciało złożyć w darze,
szare bestie nie chcą czekać...
Gdy zegar na wieży pięć razy dźwiękiem uderzy,
znowu do góry w tłum, do śmieci, do marzeń.
Dodane przez zdzislawis
dnia 22.01.2016 06:12 ˇ
9 Komentarzy ·
703 Czytań ·
|