Zuzannę do mojego pokoju
przemycałem skrycie.
Za każdym razem
chroniąc ja przed złym
spojrzeniem,
mojej gospodyni,
co wstając przed świtem,
spać się kładła zbyt późnym
wieczorem...
(stad nasze amory
z konieczności dotyczyły
bardzo późnej pory).
Pewien problem w tym
ze w uniesień szczycie,
Zuzanna śpiewać
miała zwyczaj -
sopranem koloraturowym
(może nazbyt głośno
lecz z werwą solistki).
Cóż mogłem począć
aby nie krępować
jej muzycznej pasji?
Brałem w ręce gitarę
i akompaniowałem,
drżąc cały
o mocny sen gosposi.
Aż do pewnego dnia
kiedy o świcie,
odkryliśmy gosposię
drzemiąca
w muzycznym zachwycie
w fotelu pod drzwiami!
Od tego dnia Zuzanna
przychodząc do mego domu
swobodnie śpiewała
unisono!
(a mnie do dzisiaj
pozostało muzyczne obycie)
I to wewnętrzne przekonanie
co pewność daje -
że muzyka łagodzi
obyczaje!
Dodane przez Janusz Gierucki
dnia 03.01.2016 18:24 ˇ
12 Komentarzy ·
623 Czytań ·
|