Pod górą - szarą - kopertę otworzyła.
Pękały drzewa, ziemia, naczynia - wszystkie.
Szara zawartość mościła się w szczelinach.
Ona - w bezdechu - czuła, jak ogarnia zima.
Krzyczała tak głośno, że słychać nie było.
Powracało: Dlaczego? Moja wina?
Uśmiech wyczarowała, by strach zmniejszyć -
wtedy powstało tysiąc beznadziei - wierszy.
Szklanki rozbijane o ścianę, igły,
maski na twarz - wkładane, zdejmowane.
Powietrze z koncentratora i hostia na ławie.
On był - zamodlony - głos mu uwiązł w gardle,
wyjaławiał znaczenia - prawda, naprawdę.
Prosiła wiele razy: Na co jeszcze czekasz,
już się wypełniło, ponad brzeg wyciekło -
musisz tylko dogasić
piekło piekło
piekło
Dodane przez Milianna
dnia 29.11.2015 08:16 ˇ
5 Komentarzy ·
514 Czytań ·
|