zastygamy w powietrzu
jakby ołtarz zawieszono na łańcuchach z wiatru
ciała o przezroczystości wody
wypełnia huczący wodospad
w twoich dłoniach staję się kroplą
spijasz wilgoć ze szpiców źdźbeł
językiem głaszcząc dojrzałą zieleń lata
różowy wschód
sokiem pękających wiśni wypełniasz żyły
i odtąd jesteśmy sadem i pachnącą łąką
drgającym runem leśnym
ciężki oddech pod wodą unosi biodra
opiera na filarach katedry
zapadamy w przepaść kanionu by poderwać się nagle
na motylich skrzydłach
Dodane przez no_name
dnia 05.11.2015 10:59 ˇ
13 Komentarzy ·
577 Czytań ·
|