Było w mieście kino słońce.
Cały świat na szarej płachcie.
Twarde krzesła miękczył klimat;
marne kopie tłumił zachwyt.
Żądny życia, rozpalony -
tam płakałem na lwim królu
lub roiłem mężne wizje
jako siedmioletni Batman.
Słońce zaszło, wzeszły kręgle -
mekka lansu fabrykarzy.
Ku radości władców forsy,
przelewają resztki wypłat.
Dziś, gdy wiek mam dwucyfrowy,
znowu siedzę w starym kinie.
Między mopem a szufelką,
szukam taśmy z fantazjami.
Dodane przez lasic
dnia 01.09.2015 14:42 ˇ
6 Komentarzy ·
481 Czytań ·
|