urodziłem się jakieś 2 i pół roku wcześniej tam-tej zimy
w domu nie pachniało wanilią pamiętam za to gorące mleko
i świeżą bułkę którą matka rwała rękami
tam-tej zimy obcy którym miałem nie ufać nawet za
czekoladę i banany przyjechali ciężarówką
śmiesznie przytykali dwa palce do skroni i stukali obcasami
a ojciec oficer rezerwy w tym czasie wrzucał w piwniczce
węgiel do pieca strzepywał z rąk rękawice i umorusany sadzą
zasiadał do kielicha
tam-tej zimy obcy którym miałem nie ufać nawet za
pomarańcze i czekoladę czekali za drzwiami
nosili grube zimowe czapy na głowach i kałasznikowy na plecach
ojciec gotowy był na wojnę kamuflaż z sadzy straszył na polikach
nie żegnał się długo walnął kielicha i tak jak stałem - mówił
poszedłem z nimi zachowały się ślady butów na śniegu
urodziłem się jakieś 2 i pół roku wcześniej
i o tam-tej zimie nie wiem wiele
ręce aż paliły od mrozu gdy budowaliśmy igloo
a dotyk matki ciepły usypiający
Dodane przez Michał Nowak
dnia 18.07.2007 12:42 ˇ
9 Komentarzy ·
874 Czytań ·
|