Zamknięty w sobie
z ufnym psem przy nodze
o imieniu Karenina
syberyjskim borzojem
stałeś się wzniosłą zmarzliną
obleczoną w pajęczynę
Twój płaszcz i kapelusz
stworzony z zawieszonych wierszy
tu przy katedrze w Lincoln
sto dwanaście lat
w sierpniu minie
gdy zatwierdził rzeźbę
dobry przyjaciel Frederic Watts
który rok później umrze
i nie doczeka odsłonięcia
Siedzę na ławeczce i patrzę
w głąb belle époque
na ten pomnik z brązu
w zmierzch epoki z której
rewolucja październikowa
zębami czerwonogwardzistów
zje prawie wszystkie borzoje
bo nie będą mieć prawa
istnieć te eleganckie
i pełne wdzięku psy z ubocza
osobowości popularne
w kręgach arystokracji rosyjskiej
Tak sobie rozmyślam
wnikam mając przed oczami
Twój monument bardzo ładny kąt
uchwycenia tego
że patrzysz na mały kwiat
w dłoni tuż po tym gdy został
wyrwany ze ściany
Zrozumieć kwiat to tak jakby
zrozumieć Boga całą jego naturę
Pies interesuje się tym co robisz
czeka na Ciebie
niedługo koniec okresu
względnego spokoju
przedstawiciel patriarchatu
modli się o rychły wybuch wojny
już poświęcono
bombowce strategiczne
i ikonę ze Stalinem
duchowny ma fantazję
diabła święcąc
bo nowy porządek świata
nie może się obyć bez przelania
krwi milionów
|