Z ciemności - ocean. Z niej także
horyzont i bezkształt nad polarnymi kręgami
i to właśnie o nią zahaczają zabłąkane klucze
bezradnych ptaków. W wodzie nic się
nie zmienia, nie otwiera, nie świeci.
Twoje oczy - dwie ciemnie, bez prawa powrotu
do zawsze, do nigdy, do teraz, do kiedyś.
Dłonie się oszukują, zamiast poszukiwać,
żeby jeszcze na powierzchni nie zgubić
oddechu, przedrzeć się na zewnątrz
przez brak widoczności. Martwe ryby,
dzikie gęsi, rozrzucone po niebie,
przechodzą w niespokojny dryf.
Na harpunach - baśnie.
Na łowiskach - rtęć.
Słowo dawno cofnięte, kurczy się w jeden przebłysk,
a za nim świat tak maleńki,
że wystarczy nakryć kropką. Już znikł.
Jin i jang oddają osobne ciała
w ręce jednej zimowej nocy, by mieszała,
mieszała przewrotnie
w śnieżnym kotle.
Z takich zbliżeń - tylko Gehinnôm
wyłania się, wyznacza
dla zmysłów i cieni.
____________________
Glo.
Dodane przez Gloinnen
dnia 11.03.2015 12:19 ˇ
12 Komentarzy ·
818 Czytań ·
|