Byłem ostatnią ofiarą dżumy,
kropką na liście zabranych,
bez czapki i rękawiczek
na mroźne rubieże wszechświata.
Umierałem z hukiem petard,
wśród pijanych ryków miasta.
Moje nieświadome nogi
wyrywały się do tańca.
Niewidzialny złodziej tętna
wreszcie utrudzony spoczął.
Przed snem, tylko dla zabawy,
małym palcem dał mi pstryczka.
Miałem kostium w gotowości!
Butki lśnią wyglancowane.
Słońce miało znów rozbłysnąć
i zrumienić lichą twarz.
Przecież koniec był zarazy!
Planowałem wyjazd w Alpy,
potem Paryż i Australia...
...śpisz, wtulona w moje truchło.
Dodane przez lasic
dnia 19.02.2015 11:46 ˇ
4 Komentarzy ·
388 Czytań ·
|