Dotknąłeś. Pędzelek, ciężki od czerni,
pisze na szyi satori. W nocnym powietrzu
gęsto od dymu; nie wiadomo,
z jakich liter się sączy.
Imię zostawiłeś za drzwiami, i twarz, i buty,
i wszystko inne, co podobno zbędne.
Przydadzą się tylko przybory do pisania.
A zatem również ręka, która wyznaczy
jedwabny szlak między rzeczywistym
a nieistniejącym. Może wokół ust,
choć nie warto zbyt wnikliwie przyglądać się,
jak język nadaje kolory
przypadkowym przedmiotom.
Nie, z pewnością nie ma we mnie nic
z obmacującej własne odnóża stonogi,
naszkicowanej na zawsze
w połowie drogi do celu.
Wyrywam ci z dłoni pędzel. Jeszcze
ciepły.
Jestem właśnie t y m znakiem.
Spłynę po skórze nadmiarem
tuszu. Tam, gdzie zapragnę.
Lecz o tym słowa będą milczeć. One nigdy
nie dojrzewają.
____________________
Glo.
Dodane przez Gloinnen
dnia 04.02.2015 20:13 ˇ
9 Komentarzy ·
718 Czytań ·
|