Jest pistolet w ustach, i blade poliki, pełne powietrza, które zdążyło
stęchnąć pod zębami. Kilka naboi, spust z palcem gratis; tylko czyj to
palec? Znowu namieszałem -
coraz mniej śpię, jem wcale, a kiedy uderzam się po twarzy, przed oczyma
widzę ciebie Marla, jak smażysz na patelni jądra wyrwane Tyler'owi.
Kiedy ujrzałem cię na terapii, zadymioną, z jednym okiem wbitym we mnie,
drugim w ofiary alkoholizmu, wiedziałem, że wiesz, że ja wiem, że tak dalej
być nie może, potrzeba konsensusu, albo i zagłady czyjegoś życia,
żeby wreszcie wylądować w łóżku, jak przystało na dorosłych ludzi.
Lecz teraz staram się sobie przypomnieć, czy to ja spałem z tobą, czy
on spał, chociaż to jedno i to samo, i
wróćmy do tej lufy, buzi wypełnionej żelastwem, i palców,
nie ważne czyich, bo za chwilę i tak usłyszysz huk,
chciałem ci powiedzieć, Marla, tylko tyle, że twoje karty kredytowe
mogą jutro nie działać, a nawet na pewno nie będą, więc złap mnie za rękę
i wyjrzyjmy przez okno, bo mam przeczucie, że zaraz coś runie.
Dodane przez Cyjanek
dnia 11.01.2015 18:06 ˇ
7 Komentarzy ·
609 Czytań ·
|