| 
  Przez całe lato opowiadałam w sekrecie Emmie Woodhouse  
o pewnym dżentelmenie. To właśnie ku niemu zwróciło się 
moje serce, tyle razy wcześniej nadszarpnięte. Jak serwetka, 
w której zamiast mereżki niewprawna ręka wydarła 
dziurę. 
 
On był taki fascynujący. Kładł serwetkę na stoliku w altance 
i zasłaniał rozdarcie dłonią. Ciepło rozchodziło się 
po skórze, mieszało z promieniami słońca, wpadającego do środka 
przez ażurowe ścianki. Na zewnątrz pachniały piwonie, 
zaróżowione od wszystkich płochych szeptów podsłuchanych 
w ogrodzie. 
 
Przez całe lato dyskretne znaki zdawały się swobodnie 
wirować złocistym rojem nad głowami. Owadzio kruche, 
pozornie na wyciągnięcie ręki. 
 
A Emma, pewnego dnia po prostu stanęła pod pergolą, 
otuloną gęstym pnączem. Uśmiechnęła się, 
jakby od niechcenia, choć z lekką melancholią w kąciku ust. 
Kunsztownie koronkowa, do ostatniej myśli. 
Słowa rozświetliły się w niej, przyćmiły rozpalone niebo. 
Plątała i rozplątywała zieleń w niemal filozoficznym 
rozbawieniu. 
 
I dżentelmen spojrzał 
z zachwytem, jak nigdy przedtem 
w żaden rękopis. 
 
A dzień parzył, parzył 
sierpniową słodyczą. 
 
 
 
____________________ 
Glo.  
Dodane przez  Gloinnen
dnia 05.01.2015 17:06 ˇ
7 Komentarzy ·
903 Czytań ·
  
 
 |