Miejsce, czas - bez znaczenia. Twarz także nieznana.
W przedwieczornym powietrzu mrok barwy skradł słowom.
Cienka nitka się snuje od dłoni do światła,
za zasnuty gorączką, cyfrowy widnokrąg.
Nie wiem dokąd ten promień prowadzi przewrotnie
przez vacuum horrendum, przez półsen, przez jesień.
Czyja myśl mnie przyzywa, na które manowce?
Jaki ferwor chce wzniecić i jakie nadzieje?
Czy się kiedyś spotkamy, by z oczu wyczytać
niezadane pytania, zmilczany niepokój,
chociaż czułość drży jeszcze na końcu języka,
a skulone uśmiechy śpią w ciszy kokonów?
Chłód po szyi przemyka. Już nic się nie zmieni.
Zima ścieżki zamiecie.
Wypuszczam nić z ręki.
____________________
Glo.
Dodane przez Gloinnen
dnia 01.12.2014 11:20 ˇ
12 Komentarzy ·
754 Czytań ·
|