tyle mówić chciałem
wyszło tak niewiele
jak ten korzeń drzewa
skały mogłem kruszyć
zblakły nuty białe
w codzienne niedziele
przestaje już śpiewać
i milknie coś w duszy
będą tacy może
co rzekną - nareszcie
albo - że nie ziębił
lub nawet a kto to
gdy w kamieniach korzeń
przestaje już trzeszczeć
a z popiołów z głębi
wypełza już złoto
lepszym było srebro
poruszałem- skrzyło
w myśl-łodzi co życiem
przez środek szło stępką
a wręgi jak żebra
w wierszach rytmem były
słowami poszycia
myśl-łódź niosły prędko
wiatr czas zrywa żagiel
zetlały skruszony
korzeń od skał twardy
(ten był piórem steru)
zmiękł zmienił się w błagie
nietrwałe kartony
trwa tylko duch hardy
w tych słowach z papieru
|