|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Wiersz - tytuł: Ucieczka biedaków |
|
|
Ucieczka biedaków.
Prostak ateista twierdzi, że wiara jest narkotykiem dla biedoty,
i aby podobnym im nie być, standardem odcina się od hołoty,
nie są pozbawione zupełnie słuszności ich płaskie deliberacje,
w beznadziei życia, głodny ucieczką w kult, znajduje determinację,
więc na poprawie bytu przeważnie opiera swoje postanowienia,
są to bardziej modły o dostatek, a nie z potrzeby serca spełnienia,
i dzięki swym modłom, na ogół materialny byt poprawi,
ale wnet o wierze zapomina, gdy już w dostatku się pławi,
bo nacji tej nie wzeszły jeszcze głębokiej wiary przebiśniegi,
gdyż w duchowym ogniu doświadczenia, nie stopniały śniegi,
gdyby było inaczej, pobożny Bożych przykazań by na pewno przestrzegał,
strzegłby swego uświęcenia, i nie tylko w niedzielę, do świątyni by biegał,
dzieje się tak, iż nawet w modłach wypatrują oni dla siebie bonusów,
i porzucają zażywanie tego opium dla biedaków, bo nie widzą plusów.
Dodane przez jacek dyć
dnia 01.08.2014 03:20 ˇ
17 Komentarzy ·
777 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 01.08.2014 04:20
Rozdział czterdziesty powieści Lwa Tołstoja rZmartwychwstanier1;.
Nikomu z obecnych, zaczynając od popa i naczelnika więzienia, a kończąc na Masłowej, nie przychodziło do głowy, że ten sam Jezus, którego imię kapłan powtarzał ze świstem taką niezliczoną ilość razy, wysławiając go najróżniejszymi, dziwnymi słowami, zabronił właśnie tego wszystkiego, co tutaj czyniono, zabronił nie tylko takiego bezmyślnego gadulstwa i bluźnierczego odprawiania czarów z chlebem i winem przez kapłanów-nauczycieli, lecz wyraźniej zabronił nazywać nauczycielami innych ludzi, zabronił odprawianie modlitw w świątyniach, kazał każdemu modlić się w samotności, zabronił nawet sławienia świątyń, powiadając, że przyszedł je zburzyć i że modlić się nie należy w świątyniach, lecz w duchu i w prawdzie; a co najważniejsze, zabronił nie tylko sądzić ludzi i więzić, męczyć, hańbić, skazywać na śmierć, jak to robiono tutaj, ale zabronił także wszelkiego gwałtu nad ludźmi powiadając, że przyszedł wypuścić na wolność tych, którzy są w niewoli.
Nikomu z obecnych nie przychodziło do głowy, ze wszystko, co tutaj robiono, było najwyższym bluźnierstwem i naigrywaniem się z tego właśnie Chrystusa, w imię którego wszystko to się działo. Nikomu nie przychodziło do głowy, że pozłacany krzyż z emaliowanymi medalionikami na końcach, który kapłan wniósł i dawał do ucałowania ludziom, nie był niczym innym niż wyobrażeniem tej szubienicy, na której umęczono Chrystusa właśnie za to, że zabronił tego, co tutaj w jego imieniu czyniono. Nikomu nie przychodziło do głowy, że ci kapłani, którzy wyobrażają sobie, że pod postacią chleba i wina jedzą ciało i piją krew Chrystusa, rzeczywiście jedz a ciało i piją krew jego, ale nie w kawałkach chleba i w winie, lecz przez to, że nie tylko gorszą tych maluczkich, z którymi Chrystus siebie utożsamiał, ale w dodatku pozbawiają ich największego szczęścia i poddają najokrutniejszym katuszom, ukrywając przed ludźmi tę nadzieję szczęścia, którą on im przyniósł.
Kapłan robił wszystko ze spokojnym sumieniem, ponieważ od dziecka był wychowany w przekonaniu, że jest to jedyna prawdziwa wiara, którą wyznawali wszyscy dawniej żyjący święci mężowie i którą teraz zwierzchność duchowa i świecka. Wierzył nie w to, że chleb zamienił się w ciało, że wymawianie wielu słów jest z korzyścią dla duszy lub że istotnie zjadł kawałek Boga r11; w to nie można wierzyć r11; ale wierzył, że trzeba wierzyć w tą wiarę. A w tej wierze, co najważniejsze, utwierdzało go to, że ze spełniania jej nakazów od osiemnastu lat czerpał dochody, z których utrzymywał rodzinę, syna w gimnazjum, córkę w szkole eparchialnej. Tak samo wierzył diak, nawet mocniej niż pop, gdyż zupełnie zapomniał o istocie dogmatów tej wiary, wiedział zaś tylko, że za wszystko, za każdy rodzaj modłów i nabożeństwa, jest ustalona cena, którą prawdziwi chrześcijanie chętnie płacą, i dlatego wykrzykiwał swoje rzmiłuj się , zmiłuj sięr1;, i śpiewał i czytał, co należy, z takim samym przekonaniem, że to jest niezbędne, z jakim ludzie sprzedają ziemniaki, mąkę, drzewo na opał. Naczelnik zaś więzienia i dozorcy, chociaż nigdy ani nie wiedzieli, ani nie wnikali w to, na czym polegają dogmaty tej wiary i co znaczy to wszystko, co działo się w cerkwi, wierzyli, że koniecznie trzeba wierzyć w tę wiarę, ponieważ wyższe władze i sam cesarz w nią wierzą. Prócz tego, choć religie (w żaden sposób nie mogliby wyjaśnić, jak to się dzieje), czuli jednak, że ta wiara usprawiedliwiała ich okrutną pracę. Gdyby nie było tej wiary, zużywanie wszystkich sił na to, by męczyć ludzi, jak to czynili teraz ze spokojnym sumieniem, byłoby dla nich znacznie trudniejsze, a może nawet niemożliwe. Naczelnik więzienia był człowiekiem o tak dobrym sercu, że nie mógłby tak żyć, gdyby nie znajdował moralnego oparcia w tej wierze. I dlatego stał w cerkwi nieruchomy, wyprostowany, gorliwie bił pokłony, robił znaki krzyża, usiłował się rozrzewnić, gdy śpiewano: rr30;.którego herubinyr30;r1;, /r30;r30;r30;./
Większość zaś więźniów, z wyjątkiem niewielu, którzy zdawali sobie jasno sprawę, że dopuszczano się oszustwa wobec wyznawców tej wiary, i którzy w duchu z niej kpili, wierzyła, że w tych złoconych ikonach, świecach, kielichach, szatach liturgicznych, krzyżach, powtarzaniu niezrozumiałych słów: rJezusie najsłodszyr1; i rzmiłuj sięr1;, zawarta jest tajemnicza siła i ze z jej pomocą można zapewnić sobie wiele korzyści w tym i przyszłym życiu. Chociaż wielu z nich po dokonanych próbach zdobycia korzyści w tym życiu za pomocą modłów, nabożeństw, świec nic nie osiągnęło r11; modlitwy ich bowiem nie zostały wysłuchane r11; każdy był święcie przekonany, że to niepowodzenie jest przypadkowe i że instytucja wiary, popierana przez ludzi uczonych i metropolitów, jest jednakże instytucją bardzo ważna i niezbędna, jeśli nie dla ziemskiego, to dla przyszłego życia. /r30;../ |
dnia 01.08.2014 07:14
Bardzo ładnie napisany wiersz a przede wszystkim jest przesłanie. Dzięki Jacku, że wróciłeś do swojego stylu, fajnie się czyta. Pozdrawiam serdecznie. |
dnia 01.08.2014 08:34
...ciemnogrodzki, zagadany gniot z interpunkcją i składnią (inwersje na potrzebę częstochowskiego rymu) od czapy |
dnia 01.08.2014 11:59
-:))))
aczkolwiek da się dojść do sedna w tym tekście to sposób podania dla mnie jest nie do przyjęcia
głównie razi mnie pierwszy wers jest błędny faktograficznie a ty na tym opierasz cały wywód niemalże
wnioski poniekąd słuszne tylko nie z rozumowania a znowu z publicznego obiegu zdaje się
wewnętrznie sprzeczny tekst
oznacza to że nie ma wiersza
dla rapera może tam coś być ale nic ambitnego
-:))
pozdrawiam |
dnia 01.08.2014 12:33
Mithotyn pewnie nie uwierzysz, ale zacząłem być zadowolony z twoich wjazdów.
Pozdrawiam |
dnia 01.08.2014 12:36
Now idzisz etszkedzie tobie się podoba, ale ty nie jesteś większością, gdy Mithotyn i aleksanderulissestor opowiadają się za resztą czytających.
Pozdrawiam serdecznie. |
dnia 01.08.2014 12:38
aleksanderulissestor, dzięki za reprymędę, ale myślę, że będzie jeszcze gorzej.
Pozdrawiam |
dnia 01.08.2014 17:17
-:))))
to nie reprymenda po prostu zwrócenie uwagi
nie można słów znanej postaci historycznej wkładać w usta nierozgarniętego współczesnego wojującego ateusza
i nie bój gorzej już nie będzie -:))
pozdrawiam |
dnia 02.08.2014 14:54
Ci ich świętobliwości byli podwaliną wiary chrześcijańskiej
Wiara Leona X była nad wyraz wątła, mówiąc ściślej: był ateistą. Wychwalając go pisze o nim d'Aubigne: "Co się atoli uczucia religijnego dotyczy, to tego u Leona nie było zgoła ani śladu." [ 11 ] Inny historyk, Pietro Sarpi, prowincjał zakonu serwitów, pisał w Historia del Concillo Tridentino (1619): "Był to człowiek tak przyjemny, iż można by go nazwać doskonałym, gdyby tylko choć trochę był miał wyrozumienia dla spraw religii, i choć trochę był skłonnym do pobożności, o którą się nigdy prawie nie troszczył." (p.4).Wprawdzie wielu innych papieży (jak wielu r12; tego nigdy się nie dowiemy) również było 'mało wiernych', część można określić mianem świadomych ateistów, część nieświadomych. Leon X był jednak wyjątkowy r12; był ateistą z klasą. Inni, poza kilkoma wyjątkami, zachowywali pozory pobożności, on r12; niemal się ich wyzbył. Oczywiście dla ludu 'wikariuszem Chrystusa' musiał pozostać, gdyż tego się domagał interes ekonomiczny, jednakże wobec arystokratycznego 'towarzystwa' był sobą: "Ile korzyści przyniosła Nam i naszym ludziom bajeczka o Chrystusie, wiadomo" [ 12 ] r12; mówił. |
dnia 02.08.2014 15:05
Kardynał Bembo [ 14 ], poufały przyjaciel Leona X, odmawiał czytania listów św. Pawła, z obawy, jak mówił, zepsucia swej łaciny cycerońskiej" [ 15 ] Byli to ci, których zwano Ciceronianami r12; renesansowi duchowni rozmiłowani w starożytności, czujący odrazę do Biblii, nie tyle za jej 'bajeczki' co za prostacki styl. Jeden z nich mówił, iż "Nowy Testament to księga pełna gadzin i ciernia" [ 16 ] Oni to tłumaczyli pisma testamentowe z ich grubego stylu "na język Horacego i Wergiliusza". Wspomniany kardynał Bembo kiedy musiał mówić o chrześcijańskich prawdach nadawał im 'nową jakość': np. zamiast sformułowania 'Duch Święty' pisał o 'powiewie niebieskiego zefiru'; zamiast 'odpuść nam nasze grzechy Panie' - 'przejednajmy dusze umarłych i najwyższe bogi'; zamiast o 'Chrystusie Synu Bożym' r12; pisał o 'Minerwie, która wyszła z głowy Jowisza'. Kiedy pewnego razu zastał swego znajomego Sodaleta tłumaczącego tekst listu św. Pawła do Rzymian rzekł mu: "Zaniechaj tych dziecinnych rzeczy, takie baśnie nie przystoją dla statecznego człowieka." [ 17 ]
To było środowisko Leona X. W nim czuł się jak ryba w wodzie. "W tych warunkach nie mogło być mowy o krystalizowaniu się istotnie chrześcijańskich nastrojów i przekonań. Raczej w stosunku do owych przekonań zaczynała narastać opozycja (...) warstwy wyższe obrały sobie orientację antyreligijną (...) W rzymskim świecie towarzyskim należało do dobrego tonu zaprzeczać podstawowym zasadom chrześcijaństwa. Wedle słów ojca Bandino, ktoś kto nie wyrażał błędnych mniemań na temat chrystianizmu, nie mógł uchodzić tam za człowieka oświeconego. Na samym dworze o zasadach Kościoła katolickiego, o fragmentach Pisma Świętego mówiono jedynie w sposób żartobliwy; tajemnice wiary znalazły się w pogardzie" [ 18 ] O tychże duchownych pisał Erazm z Rotterdamu: "Czyż mogą gdzie być nieprzyjaciele kościoła straszniejsi od tych papieży niepomnych boga, którzy milczeniem swym dopomagają zapomnieć Chrystusa" (Pochwała głupoty). Ale Leon X nie miał do Erazma pretensji, gdyż nade wszystko był on uczonym, później chrześcijaninem, a uczonych Leon cenił, choćby byli i krytykami ówczesnego Kościoła dopominającymi się o jego powrót do chrześcijańskich ideałów. Rok przed Reformacją Erazm wydaje przekład Nowego Testamentu w dobrej grecczyźnie, czym zyskał sobie wielkie uznanie papieża. Po kilku latach pisał przejęty: "Papież przysłał mi dyplom pełen życzliwości i zaszczytu. Sekretarz jego upewnia mnie, że rzecz taka jest niesłychaną i że mu ją sam papież słowo w słowo podyktował." [ 19 ] Jak pozytywnie świadczy to o Leonie! |
dnia 02.08.2014 15:15
Najsłabszą stroną Leona był zmysł ekonomiczny, którego posiadał tyle co i pobożności r12; był fatalnym gospodarzem i jako "najbardziej rozrzutny pontifeks wszech czasów" [ 20 ] pozostawił Państwo Kościelne w długach. Stąd mówiono o nim, iż "roztrwonił trzy papiestwa": zastane po poprzedniku, swoje oraz swojego następcy, któremu pozostawił 800 tys. dukatów zobowiązań. Potrzeby były przepastne: wojny, uczty, nepoci, protekcja nauki i sztuki, gry, zabawy i inne zachcianki człowieka chcącego czerpać z życia pełnymi garściami r12; pochłaniały wszystko. "Nie szczędził nigdy pieniędzy na urządzanie wspaniałych uroczystości, zabaw, teatrów, tudzież co do wyznaczania podarunków i nagród. Żaden dwór w świecie nie mógł, co do przepychu i zabaw, przyrównywać się do dworu papieża." [ 21 ]
Był doskonałym przeciwieństwem skąpca. Nie mógł sobie nawet odmówić stałych gestów wobec ludu r12; co dzień musiał mieć pełen pugilares złota, aby je rzucać przed lud. Siostra jego wychodziła za księcia Cibo, syna papieża Innocentego VIII r12; musiał jej sprawić wspaniałą wyprawę.
Wobec tego zupełnie zrozumiałym jest, że zmuszony był czynić wiele starań o jak największe i najłatwiejsze pomnożenie swych dochodów. Godność sprawowana dawała mu tutaj spore pole do popisu. Tak więc po pierwsze ogłosił bullę (1514) stanowiącą odnowienie odpustu powszechnego dla całego chrześcijaństwa na budowę bazyliki św. Piotra, co zostało zrealizowane w praktyce w roku 1517 w Niemczech. Otóż odstąpił tam papież "jeneralny najem odpustów" człowiekowi będącemu jakby jego odbiciem r12; kardynałowi Albertowi Hohenzollernowi, młodszemu bratu księcia Joachima elektora Brandenburgii, szczęśliwemu posiadaczowi trzech biskupstw, które był nabył nieco wcześniej [ 22 ], człowiekowi który "nie posiadał ani cnót ani występków, którymi się skądinąd wielcy dygnitarze kościoła odznaczają. Był to człowiek młody, lekkomyślny, światowy, lecz dla uczuć szlachetniejszych przystępny" [ 23 ] Obaj dogadali się w podziale zysków za "niemieckie grzechy". W całym przedsięwzięciu partycypowali również sławni bankierzy Fuggerowie [ 24 ], którzy udzielili Albrechtowi dużego kredytu na spłacenie dyspensy papieskiej, pod zastawem jego części zysków przypadających z odpustów. Opisując ten nieźle zaplanowany interes pisze z oburzeniem historyk Tühle: "Jeśli jednak odpusty są użyczeniem zasług nabytych przez krew Chrystusa, to podobne traktowanie odpustu r12; jako zabezpieczenia pożyczki udzielonej przez wielki dom bankowy r12; wydaje się co najmniej czymś skandalicznym." [ 25 ] Stało się to bezpośrednim powodem wystąpienia Lutra.
D'Aubigne opisuje niezwykle zabawne zdarzenie z życia tego papieża, mianowicie w kilkanaście dni po wystąpieniu Lutra, którym się zrazu nie bardzo zainteresował, wystawił odręcznie napisany nakaz dla swego poborcy opłat odpustowych od Niemców, w którym wzywa go do przekazania mu niezwłocznie 147 złotych dukatów, których zabrakło mu na zakup rękopisu 33. księgi Liwiusza. Pokpiwa sobie historyk: "Był to zaiste jeszcze najlepszy sposób użycia pieniędzy zebranych w Niemczech, lepszy niż każdy inny praktykowany przez papieżów, lubo zawsze to zastanawia, iż trzeba było najprzód dusze ludzkie wybawić z czyśćca, by z dochodów zebranych nabyć rękopis opisu wojen rzymskich." [ 26 ] Ale Liwiusz był jednym z najbardziej cenionych przez Leona autorów starożytnych. Osobiście odczytywał otoczeniu wstęp do jego Dziejów, mawiał też, iż od jego śmierci (zm. przed narodzeniem Chrystusa) nie napisano nic równie znakomitego. Był to więc niejako wydatek wyższej potrzeby, a on nigdy przez swój styl życia nie zdołał zgromadzić przy sobie większej ilości gotówki. Francesco Vettori ujął to nadzwyczaj obrazowo: "Aby papież miał kiedykolwiek tysiąc dukatów, wydawało się równie niemożliwe, jak to, że kamień o własnych siłach uleci w górę." [ 27 ]
Drugim sposobem na dobry dochód była symonia, czyli sprzedawanie urzędów kościelnych. W obliczu potrzeb namnożył tych urzędów ponad miarę, ale zysk był przyzwoity r12; w czasie swego pontyfikatu zarobił na tym około trzy miliony dukatów. Sprzedawał temu kto chciał kupić r12; dla ośmioletniego chłopca zakupiono u niego arcybiskupstwo lizbońskie, a diecezja mediolańska dostała się jedenastolatkowi. [ 28 ] Spory dochód osiągnął na sprzedaży kardynalskich kapeluszy, w cenie były też biskupie pallia. Powołał całe mnóstwo koniuszych, "kawalerów św. Piotra" i innych bożych urzędników, których stanowiska przynosiły dochód zarówno papieżowi, jak i ich piastunom, którzy czerpali z nich pewne odsetki pobierane przez całe życie i mieli drobne uprawnienia. Tak więc owe synekury były to jakby renty z dumnie brzmiącą nazwą, albo nasze fundusze inwestycyjne. Łącznie powiększył liczbę urzędów o ponad 1200 (do 2150). |
dnia 02.08.2014 15:53
Byli zaprzeczeniem chrześcijańskich cnót. Mieli stać na straży wartości uznawanych przez Kościół za najwyższe, a stanowili ich przeciwieństwo. Tak uwieczniła ich historia r11; w czarnej legendzie. Lecz r11; o paradoksie! r11; to oni nadali kształt swoim czasom r11; okresowi największego rozkwitu kultury i sztuki. Najgorsi papieże w historii stworzyli najwspanialsze dzieło: epokę renesansu.
Sykstus IV wybudował w Rzymie wspaniały dom publiczny. Ulubioną lekturą Mikołaja V była pornografia. Paweł II miał słabość do klejnotów i paziów. Innocenty VIII rozpętał polowania na czarownice. Aleksander VI r11; słynny Rodrigo Borgia, ojciec sadystycznego Cezara i bezwstydnej Lukrecji r11; wraz z własną córką brał udział w publicznych orgiach...
Okrutni, zbrodniczy, chciwi, przekupni, rozpustni, pyszni r11; oto reputacja papieży renesansu. Inkwizycja zatwierdzona bullą Sykstusa IV, masowa sprzedaż odpustów, nepotyzm, symonia, cudzołóstwo i morderstwa są czarnymi kartami w dziejach papiestwa. Jako głowy Kościoła papieże renesansu haniebnie zapisali się w pamięci potomnych. Jako władcy świeccy ukształtowali historię, politykę i kulturę swoich czasów. Byli mężami stanu, dyplomatami, wojownikami, mecenasami sztuki. To oni patronowali powstawaniu największych dzieł Michała Anioła, Rafaela, Leonarda da Vinci, Bramantego. Lecz do historii przeszli jako złoczyńcy.
W barwnej opowieści o osiemnastu Ojcach Świętych r11; od Mikołaja V (1447r11;1455) do Piusa V (1566r11;1572) r11; Gerard Noel ukazuje występnych papieży, których czasy nazwano złotym wiekiem. Ludzi z krwi i kości, którzy sami oczerniając się nawzajem, stworzyli swój niesławny mit. Padli ofiarą wzajemnych oszczerstw, jak Rodrigo Borgia, uważany za ucieleśnienie wszelkich niegodziwości papiestwa. W rzeczywistości nie był tak nikczemny, jak zwykło się go przedstawiać. Wykreowany pośmiertnie wizerunek stał się jednak tak wyrazisty, że przysłonił rzeczywistość, dając początek pokutującej do dziś złej sławie papieży renesansu.
http://www.racjonalista.pl/ks.php/k,1905 |
dnia 03.08.2014 09:53
Jacku, dobry wiersz, masz swój styl i za to Ci chwała! dołączam się do opinii etszkeda, pozdrawiam isia |
dnia 03.08.2014 17:28
Owy wierszyk dla moich wielbicieli nieomieszkam powtórzyć
Wzrok, słuch, węch, smak i dotyk też.
Nikt nie przychodzi i też nikogo nie wypatruję,
nie wsłuchuję się w zbliżające się czyjeś kroki,
w nowościach polityki, TV umilkło jak zaklęte,
nawyki smaków dla podniebienia zarzuciłem,
brzmiące nowości dla uszu trucizną się stały,
szczęścia szukający dotyk także dał mi spokój,
tęsknota za czymkolwiek pierzchła sobie w dal,
tylko organ węchu niemiłe smrodki mi serwuje,
ciału nie oczekuje nowych podniet także wzrok,
składam się jedynie do duchowych powinności,
uwolniony od dualizmów egzystencji materialnej,
kiedy nic nie muszę, może jestem do drogi gotów?
gdy pewności brak, może mi Nithotyn podpowie?
i ludzkości problem aleksanderulissestor rozwiąże,
tylko dla pozyskania wiedzy, etszked będzie stały,
jak ja przy swym nazwisku i imieniu pozostaję stały,
i isieńka urzeczona mą poezją wzniosłą, acz kulawą.
3 sierpnia 2014
|
dnia 04.08.2014 05:28
jacek pyć dnia 03.08.2014 19:28
Owy wierszyk dla moich wielbicieli nieomieszkam powtórzyć
Wzrok, słuch, węch, smak i dotyk też.
Nikt nie przychodzi i też nikogo nie wypatruję,
nie wsłuchuję się w zbliżające się czyjeś kroki,
w nowościach polityki, TV umilkło jak zaklęte,
nawyki smaków dla podniebienia zarzuciłem,
brzmiące nowości dla uszu trucizną się stały,
szczęścia szukający dotyk także dał mi spokój,
tęsknota za czymkolwiek pierzchła sobie w dal,
tylko organ węchu niemiłe smrodki mi serwuje,
ciału nie oczekuje nowych podniet także wzrok,
składam się jedynie do duchowych powinności,
uwolniony od dualizmów egzystencji materialnej,
kiedy nic nie muszę, może jestem do drogi gotów?
gdy pewności brak, może mi Nithotyn podpowie?
i ludzkości problem aleksanderulissestor rozwiąże,
tylko dla pozyskania wiedzy, etszked będzie stały,
jak ja przy swym nazwisku i imieniu pozostaję stały,
i isieńka urzeczona mą poezją wzniosłą, acz kulawą.
3 sierpnia 2014
jacku pyć
Sztych, jak nie przymierzając echo wyobraźni i nurtu empirycznego określenia myśli ubranej - z należną estymą - w słowo. Niezwykła, jak na tak nurtującą rzecz obrazująca narracja i semantyczna barwa bilateralnego przeniesienia myśli na grunt wizji/formy, z którą czas obchodzi się łaskawie eliminując znużenie w czytaniu... skierowana na dobry tor wielointerpretacja z ponadczasowym wyniesieniem słowa wezbranego w wersy, ugruntowuje tylko: smak, etykę, mansardę, oraz estetykę przekazu w niełatwej dzisiaj, a nawet nieprzychylnej dla poezji konsumpcyjnej rzeczywistości. |
dnia 04.08.2014 12:14
Mithotyn; cóż kolego nie wiem co mam rzec, jednak potrafisz szokować. A jednak doszukuję się podtekstów, chociażby w napisanym nazwisku; jacek pyć, a nie dyć |
dnia 04.08.2014 14:36
Umysł indywidualista
Jednej matki rozwydrzonych dzieci pięcioro,
i czego innego każde pragnie w danej chwili,
twe usta żądają pić, jeść, całować i pogadać,
oczy rozkoszować się łakną, pełne ciekawości,
uszy pobierają wiedzę, bzdury i miłe dźwięki,
nos węszy, wodzi za zapachami zmysłowymi,
członki obłapiać, chodzić, seksić, zadowalać,
zmysły poniewierają tobą każde w inną stronę,
pragnąc równoczesnych spełnienia zadowoleń,
zapanuj nad zmysłami, to twe niesforne dzieci,
byś mógł wartości hierarchię intelektem ustalać.
4 sierpnia 2014
|
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 20
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|