| 
 Nie ma słów, język całkiem uschnięty. 
Wydma sunie po rynku, Mickiewicz dłubie w oku. 
Takie czasy, więc wyłzaw to. Piłkarską środę 
i mętne bro, w panoramicznym ekranie grę 
na zero zero. Może przysiądzie się ktoś odwrócony? 
 
Wzrok szuka czegoś do czytania, znajduje 
wyskrobane nożem: łotafak. Kobiety mają serial, 
mężczyźni drugą połowę. Telewizory błyszczą 
bez fonii. Wszystkiego można się domyśleć 
kocham cię, kopnął i biegnie. 
 
Brakuje słów, bo żołądek podchodzi do gardła: 
w programie kulturalnym - przepis na sałatkę. 
Kto jeszcze pamięta, co było na początku?  
Gdy mówię dopieszczam wersy, 
ludziska patrzą na mnie podejrzliwie. 
 
 
 
 |