Ramiona opadły na samo dno. Piąta trzydzieści.
Pociąg odjechał. Pierwszy i ostatni. Jedyny.
Czas poległ na plantacji rdzy. Wchodzę stromo
do nowej twierdzy. Dużo śpię ale to daremne
zaproszenie. Nie drgnął nawet listek firany.
A po drugiej stronie wiatr gwałtownie przegląda się
w rozbitych oczach dzikiej huty. Jej żałosna twarz
wisi nad ruinami na niepociętych kablach jak przestroga
starej kurwy. Zdejmuję ze skrzydeł, brzęczący ciężkimi
monetami, płaszcz. W kącie gitara naprężyła z nadzieją
posiwiałe struny. Genetycznie zapalony lont oddycha
głęboko moimi płucami. Uśmiech, za którym tęsknię
nie przebił się jeszcze przez mur. Pukam w skorupę.
Zajęte.
Dodane przez Loren
dnia 28.12.2013 21:52 ˇ
3 Komentarzy ·
632 Czytań ·
|