|
Nawigacja |
|
|
Wątki na Forum |
|
|
Ostatnio dodane Wiersze |
|
|
|
Wiersz - tytuł: Maryna uparła sie przeżyć |
|
|
Komentarze |
|
|
dnia 16.12.2013 17:22
Przejmujący .. |
dnia 16.12.2013 18:20
Megan:
przejmujący - powiadasz? To chyba dobrze, bo to by znaczyło, że potrafiłam oddać to, co czułam jakieś 40 lat temu, kiedy słuchałam tej opowieści, opowieści osoby, która - jednakowoż - przeżyła...Bardzo Ci dziękuję za to, że wstąpiłaś, że poczytałaś i że odważyłaś się skomentować. Zdaję sobie sprawę, że ujęcie tematu - obrazoburcze, ale prawda czasem taka bywa. Pozdrawiam najserdeczniej, z mnóstwem uśmiechów, Ewa |
dnia 16.12.2013 20:02
Jeśli można było przeżyć ten czas, jeżeli przeżywały delikatne kobiety,to tajemnica naszej woli istnienia objawia się najbardziej w takich historiach... |
dnia 16.12.2013 20:18
Zgniła brukiew z wrzątkiem. W sam raz na pracę w tajdze :( Oj, nasłuchałam się tych opowieści :( |
dnia 16.12.2013 20:47
Człowiek jest niezniszczalny jeszcze trochę i znajdziemy sposób, żeby życie rozprzestrzeniło się nawet na tych nieprzyjaznych planetach. A wspomnienia, czasami zastanawiam się na ile są obrazem wrażliwości, a na ile bezradności?
Pozdrawiam |
dnia 17.12.2013 04:45
Brukiew,rarytas,co powiecie na rzęse ze stawu.
Ewuś,dziękuję pięknie za wiersz.
Pozdrawiam ciepło.Ewa. |
dnia 17.12.2013 07:09
helutta:
delikatne kobiety czasami maja większą wole przeżycia, niż silni mężczyźni, szczególnie, gdy mają mocna motywację. Ta Pani - miała, było nią dziecko, zabrane w jakiś "dietsad". Liczyła, że je odzyska. Nie przeliczyła się, wrócili do kraju oboje... Dziękuję Ci, Moniko, za odwiedziny, za ofiarowany czas i za refleksję. Pozdrawiam najcieplej, z uśmiechami, Ewa
abirecka:
brukiew z wrzątkiem to była, Nelu - według mojej Rozmówczyni ówczesnej - w obozie. Na wyrąb nikt się nie fatygował dowozić niczego ciepłego. Nieraz - tygodniami. A po zakończeniu pracy czasem ktoś się "poderwał" na stopienie w puszce nieco śniegu nad ogniskiem. Więc radzono sobie - różnie...Piękne dzięki, że wstąpiłaś, spojrzałaś i powiedziałaś ciepłe słowo. Serdeczność posyłam i uśmiechy, Ewa
Jędrzej Kuzyn:
ano, prawda, tysiąc lat obserwacji dowodzą, że najbardziej ekspansywny jest homo, nawet ratus nie dorasta mu do piet. Więc - kto wie, co kiedyś skolonizujemy po swojemu. A wspomnienia - Jędrzeju, cóż, to cześć nas, chcemy, czy nie...Bardzo się cieszę z Ciebie u siebie, dziękuję ślicznie za to i za serdeczne słowo. Pozdrawiam mile, dyg z uśmiechem dołączam, Ewa
Ewka64:
ano, radzili sobie umęczeni ludzie, jak mogli. W tym przypadku chodziło o całkiem inną "opcję" Ewo, starałam się na nią wskazać, ale może zbyt enigmatycznie. Może to i dobrze, że tak...Ślicznie Ci dziękuję, że wstąpiłaś, dałaś wierszowi chwilkę i powiedziałaś takie dobre słowa. Moc serdecznego z uśmiechami posyłam, Ewa |
dnia 17.12.2013 07:31
a napiało, bynajmniej nie na płocie "człowiek to brzmi dumnie" - no nie wiem. I nie tylko na Syberii tak było jest i będzie. Pozdrawiam z serdecznością. |
dnia 17.12.2013 07:32
kurcze, NAPISAŁO |
dnia 17.12.2013 09:24
:)
tak!
pozdrawiam, witek |
dnia 17.12.2013 10:04
Mróz, głód i modercza praca...średnia życia w łagrach to trzy miesiące..jakaż musi być wola życia żeby to przetrzymać..dla nas trudne do wyobrażenia. W zwięzłej formie zawarłaś tak wiele. Przypomniały mi się wszystkie przeczytane historie...osobiście nie miałam okazji z nikim porozmawiać.
Pozdrawiam serdecznie:) |
dnia 17.12.2013 13:06
Ewa Włodek
Smutna,a zarazem pouczająca historia.Ciało,może przestać reagować,ale myśl,marzenie nie zostało zamrożone.
Serdecznie pozdrawiam |
dnia 17.12.2013 13:09
Ewo wracam jeszcze raz do Twojego wiersza(myślałam o nim na spacerze z psem)-siekiery rąbią mózg-to nie daje mi spokoju..czy odczytać dosłownie..zdarzały się wypadki kanibalizmu(np. w okresie Wielkiego Głodu na Ukrainie)..może i wtedy... |
dnia 17.12.2013 15:14
Jomkobalt:
masz 200 procent racji, Jom, tak było, jest (niestety) i będzie (dlaczego, niby, nie miałoby być, skoro zawsze było). Sobie to czynimy i wszystkiemu, co wokół nas...Dziękuję Ci najpiękniej za to, żeś kuknał, spojrzał i rzekł prawdziwie. Pozdróweczki i uśmiechów moc posyłam tobie, Ewa
kropek:
to mnie cieszy, Witku, że znalazłeś u mnie coś dla Siebie...Piękne dzięki Tobie za obecność, za ofiarowany czas i za serdeczne słowo. Samo dobre z dygnięciami i uśmiechem posyłam do Ciebie, Ewa
ara:
ano, właśnie - dopóki myśl chce przetrwać, ciało jakoś sprosta, Aro...Najpiękniej Ci dziękuję, że zaglądnęłaś, pobyłaś chwilkę i powiedziałaś mądre słowo. Serdeczność z ciepłem i uśmiechem posyłam, Ewa
mgnienie:
bardzo się ucieszyłam, że wróciłaś. Dziękuję pięknie - to znaczy, że moje słowo jednak żyje. Tak, to były niewyobrażalne czasy. Co do kanibalizmu - ano, bywał, był udokumentowany i na Ukrainie podczas głodu (czytałam, między innymi, wstrząsające wspomnienie kobiety, która - jako dziecko - już "czekała" na zaszlachtowanie przez ojca, ale uratowało ją to, że zmarł jej młodszy braciszek), i w oblężonym Petersburgu (jedno z rosyjskich wydawnictw wydało pamiętniki mieszkańców, gdzie gęsto przewija się ten motyw - najmocniej w obrazie, gdy umierająca z głodu matka dyktowała synom, jak mają zakonserwować jej ciało, żeby im na jak najdłużej wystarczyło). Były przypadki kanibalizmu w Oświęcimiu (więźniowie przyłapani trafili do bunkra głodowego), a i w łagrach rosyjskich - też. Tutaj akurat nie o kanibalizm chodziło, nie świeży mózg był tym "ciepłym posiłkiem". Na razie jeszcze nie powiem, co konkretnie, choć - zasygnalizowałam jego charakter "zapachem grzybni"...Dziękuję Ci raz jeszcze za to, że pobyłaś z wierszem i za refleksję. Pozdrawiam najcieplej, z uśmiechami, Ewa |
dnia 17.12.2013 18:38
piękna... (straszliwa) kondensacja;
jakże niewiele trzeba, żeby żyć "nieżyjąc" |
dnia 17.12.2013 19:26
Niesamowity wiersz, bardzo podoba mi się :-) |
dnia 17.12.2013 22:00
Mocne.
Mój dziadek, już nieżyjący, przetrwał pięć lat w KL, jak to określali Niemcy. Opowiadał dużo. I - wyobraź sobie - dużo dobrego o ludziach, których spotkał. Nie wszystko jednak. Niedawno znalazłam w internecie fragment wspomnień innego więźnia tego samego obozu, który szczegółowo opowiadał, jak mój dziadek pomógł mu przeżyć (sam ledwo żyjąc) "marsz śmierci". Tego nie wiedziałam. Może dla niego podtrzymywanie towarzysza, by nie upadł (kto upadł, ginął) nie było niczym nadzwyczajnym. A może tego akurat nie pamiętał. Jednak poczułam podziw i dumę.
Podobnie, po przeczytaniu Twojego wiersza - dla Maryny.
Rozgadałam się - wybacz:)
A chciałam wyrazić przede wszystkim podziw dla Ciebie, że w kilku słowach zawarłaś cały kawał historii, nie tracąc przy tym ni krztyny z intymności przeżyć bohaterki wiersza, o której tak prawdziwie piszesz.
Pozdrawiam serdecznie:)
Margita |
dnia 18.12.2013 18:37
INTUNA:
oj, Intuno, okazuje się, że niewiele - z naszego punktu widzenia, z ich perspektywy - to "niewiele" mogło być czymś niewyobrażalnym... Ślicznie Ci dziękuję, że wstąpiłaś, że zatrzymałaś się na chwilkę i powiedziałaś słowo...Pozdrawiam Cię najserdeczniej, z uśmiechami, Ewa
valeria:
to dobrze, Valerio, że uznałaś wiersz za niesamowity - może faktycznie sprostałam tematowi, który jest niesamowity...Piękne dzięki, że wstąpiłaś, pobyłaś chwilę i powiedziałaś coś dobrego. Moc dobrego z uśmiechami posyłam Tobie, Ewa
Margita:
ano, Margit - te pokolenia "oczko" starsze - miały "za swoje"! Powinowaty mojej Mamy przetrwał "baukomando", przygotowujące w Sudetach wykuwane w skale pomieszczenia dla zakładów, które miały produkować "wunderwaffe", a tak na prawdę nie wiadomo, czemu posłużyły. Gdy go zgarnęli, był chłopem na schwał, z kompletem zębów, gdy po czterech miesiącach padł podczas marszu do innego podobozu, a Niemcowi szkoda było kuli, żeby go dobić, ważył coś około 40 kilo i miał "gołe" dziąsła. On - na odmianę - nie mówił dużo, ale o tym mi opowiedział. I o koszmarach w wykonaniu sowieckich żołnierzy na tamtych terenach po przejściu frontu. Cóż, był to czas Wielkiej Trwogi...Cieszę się, że dostrzegasz prawdę w tych moich słowach, cóż moja peelka - to osoba z krwi i kości, choć już teraz nie żyje, jej historię usłyszałam raz, prawie 40 lat temu, wtedy byłam nią wstrząśnięta ale i w jakimś sensie - zafascynowana. Jeśli udało mi się oddać to wszystko, co czułam słuchając i wyobrażając sobie, co ona mogła czuć - wtedy - to dobrze. Dziękuję Ci najpiękniej za to, że jesteś, że poczytałaś i podzieliłaś się ze mną tak bogata i osobistą refleksją. Moc serdecznego z uśmiechami posyłam, Ewa |
|
|
|
|
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
|
Pajacyk |
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Aktualności |
|
|
Użytkownicy |
|
|
Gości Online: 36
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanych Użytkowników: 6 439
Nieaktywowani Użytkownicy: 0
Najnowszy Użytkownik: chimi
|
|
|
|
|
|