Złote kłosy zbóż i złote włosy Twe
Czy to dziś? Czy to już? Oczy me martwe
Po łanach dawnych podążam o wschodzie
Podążam aby pozbyć się tęsknoty
Spocznę ja w piekle lub w boskim ogrodzie
Pilnować będę najważniejszej cnoty
Czy tam zostanę strażnikiem miłości?
Czy bez szans na miłość utknę w ciemności?
Czy widzą mnie żywi, czy tylko martwi?
Za co, komu duszę oddałem marną?
Za kogo umarłem? Kto ze mnie zadrwi?
Za jakie grzechy i gdzie mnie zagarną?
Idę po polach, falach wzgórz tych złotych,
Idę do swoich, do ludzi mych wolnych
Widzę dom mój w oddali się unosi
Widzę jej siwe nie złote już włosy
Martwe oczy straszą, lecz serce prosi
Martwe są już łany i czarne kosy
Niewyraźne ponure odwiedziny
Resztki radości bo widzę rodzinę
Mundur mam czysty i duszę mam czystą
Wracam do raju do ziemi ojczystej
Widzi mnie Ona, przewinięta chustą
Stoi i szepcze coś do rzeki bystrej
Nagle mnie pyta: gdzie idziesz mój synu?
W bezkresną harmonię wieczystego snu
Błądziłem; ciężki żal ukoić chciałem
Spełnił Bóg moje najszczersze pragnienie
Choć z ciałem swoim już się pożegnałem
Pozwolił mi... na ostatnie widzenie
Dodane przez Noga
dnia 09.08.2013 21:00 ˇ
4 Komentarzy ·
534 Czytań ·
|