Tupot stóp na klatce schodowej,
Krzyki z mieszkania obok.
Rozkaz w znienawidzonym języku.
Jeden strzał, dwa głosy milkną,
By po chwili, tylko drugi miał zapłakać.
Ludzie zdolni do takiej przemocy...
Idą dalej.
Stoję gotowa, pełna nadziei.
Czekam, aby nie dać pretekstu do długiej wizyty.
Omiatam wzrokiem pokój.
Nic nie widać, kiedy pukają.
"Jest ktoś jeszcze?" Nie.
Nie przeraziły mundury i karabiny.
Miłość usuwa strach.
Odwaga mija wraz z dźwiękiem.
Stłumione kichnięcie, cichutkie a za głośne.
Jeden z nich usłyszał.
Nasze spojrzenia się spotykają.
Gdy wsiadam do wozu pełnego rozpaczy,
We mnie gra ulga i wdzięczność.
Myśli pędzą jak szalone.
Żyje. Moje dziecko, moje maleństwo...
Widzę błysk złota na palcu wroga,
I zrozumienie w oczach.
Dodane przez magi2023
dnia 04.04.2013 01:11 ˇ
3 Komentarzy ·
463 Czytań ·
|