w inkubatorze ciszy zawisnąć na rzemieniu szeptu,
taplać się w goryczy, szukając w almanach przestróg
brodząc w absolucie wiary, trwoniąc czas bez słów
wydobywać resztki siebie z czeluści srogich odmętów
błądząc po bezkresie milczenia nie skalanego słowem
taki bezdźwięczny dialog między Tobą, a Bogiem
sielsko tańczące słowa w otchłani studni bezdennej
symbolizującej wieczność której dla nas nie będzie
to moje odludzie zdławienia, nie chcę dźwięku litości
skazą dla mej duszy jest tu szmer niechcianych gości
ich ohydnie opasłe, wstrętnie posępne spojrzenia
dla nich daremno mnie zaglądać, bo mnie dla nich nie ma
to mój wybór, samotność jest mą twierdzą spokoju
aksjomatem, przez który często nie wychodzę z domu
bo pozory są dla mnie niczym ból duszy dla upadłego
jak chłód stali klingi przed białosinym licem pokonanego
Dodane przez cypuni0
dnia 05.03.2013 20:59 ˇ
9 Komentarzy ·
579 Czytań ·
|