Dziwny to dzień, spadały kamienie
Pośród kościelnej, półcichej gawiedzi
Zwołały mnie jakieś zniczowe płomienie.
Kondukt milowej, zwartej młodzieży
- równo i wespół żałoby wtórzę.
Ze łzami upływa melodia pacierzy
W czarną, bezdenną, jesienną burzę.
Nim przekroczymy Styksu portale,
Ziemia zawyje i niebo zapłacze
Do trumny ukradkiem zajrzeć zuchwale
Zapragnę i - choć chcę - nie zobaczę.
Więc żywo przecinam deszczowe kotary -
Dzwon! Mrok! Błysk! ostatnie kroki
chwytają zewsząd mnie wnyki niewiary
Brzmi tryumf cmentarnej, prastarej sroki.
To rankiem szarawym, w samotnej mogile
Umarły schowane jeszcze półżywe,
Młodości mej - skrzydła motyle.
Dodane przez funeralofheart
dnia 19.02.2013 21:09 ˇ
8 Komentarzy ·
607 Czytań ·
|