mdlący neon namawia do zeżarcia wielkiej kanapki
patrzę na wychylony zza drzwi firmowy brzuch
rozbiegany wzrok w wyprzedaży szmat
odganiający żebracze ręce zasmarkanych dzieci
sąsiad z naprzeciwka wmawia mi paranoję
mówi że jestem obca
mam inne spojrzenie i plamy w moich obrazach są przezroczyste
można przez nie przesiąknąć na wylot
i ugrząźć na zawsze
zadając setki pytań by wreszcie
wcisnąć się w kąt i poprzestać na osamotnieniu
ale przyznaje że widuje zasikanych ojców tych dzieci
leżących na zalanych w trupa ulicach
schowany we mnie ptak który
nigdy nie pofrunął czeka aż zrobię z nas latawiec
ale wybór dnia na lot pomiędzy strach i miłość
wymusza wyłuskanie odrobiny współczucia
a ja jestem tak samo beznadziejna jak wszyscy
z perspektywy podłogi gdy snuję marzenia
to co wydaje się ogromne i wzniosłe
jest perfidnie zwyczajnie odległe dalekie
jakby tak naprawdę nie istniało
Dodane przez Vidal
dnia 19.05.2012 19:51 ˇ
6 Komentarzy ·
604 Czytań ·
|