Transwestytując
Bruce Willis, Michael Douglas, Mel Gibson w służbie Hollywood to oddech mój.
Mój oddech to pontyfikat w służbie płuc, głębin, Boga.
Mój kaszel to na górze głowy kazanie o ascetyzmie i gruźlicy.
Nie ma dwóch takich samych kaszlnięć, ale twoje uszy są na to za tępe.
Mężczyzno, swoje dłonie rozbierz do delikatności, popływaj trochę.
Uważaj na szuwary, zarost na mej klacie, bo w swą gładkość się zaplączesz.
Uważaj też na raka, albowiem palę fajkę za fajką.
Moja pierś jest zamarzniętym jeziorem,
z którego Stwórca jeszcze nie wyciągnął węgorza,
dlatego wiem, że nie możesz mnie słyszeć.
Imię tego, który jest w Bogu - Topielec. Ale uważnym być trzeba.
Już nie pragnę oddychać zapachem twoich perfum.
Pragnę rozwiązłość ożenić z sandałami
i usłyszeć, co powie Jan Chrzciciel, który za młodu marzył,
żeby się przemienić w deszczową chmurę.
Neuroza, która wsączyła się w taflę ekranu, była
i jest - gdyż skała na dnie wciąż żyje - Szymonem. Aż.
Na dnie
Atom, jaźń. Rozszczepiajcie jeszcze.
Niczym, niczym jest ta schizofrenia. A raczej -
zmartwychwstały Abel.
Jestem wygnańcem.
Ani Boga, ani węża, ani kobiety tam nie było.
Ktoś jednak był, dlatego jestem wygnańcem.
Jem muł nędzy i popijam pustkę.
Ze wszystkich dobrodziejstw wyschniętego oceanu
wystarczy mi ów wrak galery raz w tygodniu.
Nie chciałbym zejść po objęciu konia, wolałbym - od kopnięcia kopytem.
O Nietzsche, Nietzsche, ja także umrę śmiercią własną.
Walają się we mnie trupy mężczyzn, kobiet, dzieci i bogów.
Zaparłem się własnej głupoty.
Ech! Zaparłem, żaden buntownik. I umysł zbrzydł,
a wyobraźnia już nie jest bujna.
Arturze R., och, Arturze. Co powiedziałbyś, gdybyś mógł
nie geniuszować, nie lokować
tego i owego po grób?
O, żeby tylko pustka!
A to tylko otworek w mojej piersi,
Ale w nim dmie wicher.
Henri Michaux w przekładzie Juliana Rogozińskiego
Jestem ja.
Ja, dzięki któremu jesteście.
Jesteście tymi, przez których mnie nie ma.
A jestem w otworku,
w piersi Boga,
gdzie dmie wicher.
Myszko, któraś tu ze mną,
puste imię twoje,
pustkuj imię moje.
Nam niczego nie trzeba.
Pan Cogito powtarza
"dmij".
A jestem w otworku,
w piersi Boga,
gdzie dmie wicher.
Myszko, bądź wola nowotworu.
Jako w otworku, tak i w otworku.
Niczego naszego powszedniego.
2004
Dodane przez Krzysztof Bencal
dnia 05.05.2012 11:38 ˇ
0 Komentarzy ·
760 Czytań ·
|