madame Job sama nie wie czego chce
mogłaby umrzeć a tylko opowiada o śmierci
i czeka aż Pan Bóg ją wyręczy albo kierowca
autobusu podczas ostatniego kursu przed snem
uchodzi z życiem na ramieniu niesie gwiazdę
widomy znak zakazu schodzenia z krawędzi
potrącana przez przechodniów wykrzywia się
zabawnie grymasi tak bo nie ma już naskórka
i jest dotknięta do żywego za każdym razem
gdy znajdzie się między ludźmi o skończonych
ciałach lepiej omijać madame Job kto wie
co może przynieść lekki uścisk ręki
mogłaby milczeć i milknie chociaż bardzo
powoli Pan kiedyś lubił jej gadulstwo
trudno pozbyć się daru mowy w jedną
noc upłynie jeszcze wiele dni nim odgryzie
sobie język i zamknie usta jak furtkę
przed podróżą na koniec świata madame
Job nie opanowała sztuki pożegnań
choć rozstaje się nieustannie oczy ma wciąż
zdziwione jakby rozumiała mniej niż powinna
z tym swoim krzywym uśmiechem
który jedni biorą za przejaw mądrości
a inni za głęboko nabytą rozpacz
wiersze o madame Job są jak ona
długie i nudne
nie mogą się skończyć
Arrivato ! Arrivato!
Madame Job upuściła trąbkę,
ale jej nie podnosi - biegnie dalej
brzegiem morza,
przeskakuje fale i chichocze
z zimna, za każdym razem -
jakby nieustannie traciła pamięć.
Do czego tak bardzo nie chce
dorosnąć, nucąc starą kołysankę
na wszystkie pytania? Jaką tajemnicę
zamknęła w twarzy dawno zmarłego
dziecka, które nie przestaje się uśmiechać,
jakby ze wstydu, że nie umie opowiedzieć
żadnej ze swoich historii?
Któregoś dnia zwydmi się .
Dodane przez sykomora
dnia 15.01.2012 23:13 ˇ
14 Komentarzy ·
868 Czytań ·
|