Zmywam z ciała pocałunki jakby trucizną dla
umarlaka. Życie podarte u schyłku zmiany.
Obcięte włosy na znak pokoju.
Uderzenie pięścią o ścianę jak niemy protest o
rzeczywistość. Na dnie szklanki pływają
ości zdechłych słów.
Łopata zasypuje dorobek życia. Mit o
istnieniu człowieka - śmierć. Walą się mury niebios,
nie nam na głowy.
Buduję dom nazwany "Babel". Co dzień
piasek tworzy firany. Szczyt przepełniony niepokojem, a z
boku sąsiad podkłada cegły do piwnicy.
Dodane przez Julia Merns
dnia 12.01.2012 12:33 ˇ
3 Komentarzy ·
478 Czytań ·
|