Pot,który zrasza moje czoło
nie jest znakiem spokoju.
Z ukrwionej galaretowatej masy
wyjałowionego umysłu
usiłuję wysupłać
kolejne nieodkryte zdania,
z jaskrawej tafli monitora
odczytuję zasłyszane prawdy
wymyślone pejzaże teraźniejszości.
Za oknem ramiona starego kasztana
okupuje gromada
czarnych jak moje myśli wron,
zdrętwiałe plecy są krzyżem
jaki dźwigam w milczeniu dnia.
Skrzydlate nieosiodłane zwierzę
staje się nieokiełznaną chwilą.
Adresat słowa znika za zakrętem
pustki wieczoru.
Telefon zaplatany w ciszę milczy,
ciepła kawa staje się letnia
jak nadzieja gasnąca po zachodzie słońca.
Moja samotność nie jest
samotnością z wyboru.
Jestem rozbitkiem zagubionym
na oceanie pustej kartki papieru
przysłoniętym milczeniem.
Dodane przez Edmund Czynszak
dnia 10.01.2012 20:38 ˇ
2 Komentarzy ·
679 Czytań ·
|