Przebijam opuszkami dawno stopniałą krę
jak noce, które giną, gdy świt. Sznurem wiążę wspomnienia,
jutro ucieknie sprzed nosa wczoraj.
Topię marzenia w kieliszku rzeczywistości. Wycieram
życie śmierdzącą ścierką, a wściekłe zwierzęta,
zazdrosne, wypalają stopy, gdy bezpiecznie.
Stoję w miejscu, a reszta dziczeje pod ciężarem nowego wieku.
Wspomnienia unoszą się jak mgła nad oceanem. My tu, jeden z drugim
cieszymy się z papierowych ścian, skoro puste bogate wnętrze.
Wydaję na świat słowa jak syna, którego ktoś już urodził. Zbieram
resztki starych obiadów w obawie przed snem. I choć wciąż samochodem
jadę pod górę, kiedyś w miejscu pośpiechu wyrosną białe lilie.
Dodane przez Julia Merns
dnia 05.01.2012 11:24 ˇ
7 Komentarzy ·
511 Czytań ·
|