| 
 Choinki jeszcze w lesie stoją ciemnym murem 
i łączą się w niewidocznym punkcie z aksamitem 
nieba. Księżyc uparcie, przez rozchyloną kurtynę, 
rzuca na łagodne fale czarnej rzeki, jak dziecko 
do kołyski, przenikliwy i niepokojący  uśmiech. 
Przytył jakby już było po świętach. 
 
Expres, jak wino, zadba o smak radości.Niecierpliwość 
palców daremnie przyśpiesza rytm. W swojej sile i niemocy 
łamie ślamazarne ramię czasu. Wszystko przeczytane. 
Zapiski na kolanie śpią jak niemowlęta po kieszeniach. 
Nos przykleił oczy do czarnej szyby. 
 
Adwent rozpalił się na bezradnym moście. Pod stopami 
srebrne szyny błyszczą lekkim drżeniem szukając adresu. 
Rozbudzony wiatr wytacza ciężkie podmuchy i starte 
na proszek jesienne jeszcze łzy rozsiewa na wyblakłe pola. 
 
Świtem zawładnęły kruki. Przegnały wrony do kuchni, gdzie 
oddech świeżej kawy skraca się i przyśpiesza jakby chciał 
odlecieć na zimę do ciepłych krajów. Na razie jest spokojnie. 
Wieczorem zapuka poniedziałek. Wytarmosi włosy, wypłucze 
żołądek i przykryje ciężką kołdrą niespokojny sen. 
 
Dodane przez  Loren
dnia 27.12.2011 21:17 ˇ
4 Komentarzy ·
624 Czytań ·
  
 
 |