Każdy wciąż to pamięta. Od krwi za cegielnią
do podpalenia fary. Chciał słuchać godzinek
i wszedł do Matki Siewnej, jakby niósł zaczyny
do kwaszenia chlebów. Na wodzie popielnej
ziarno wrośnie w pierś siewcy: tak prorokowali
ci, co wiedzieli wszystko - mędrcy, hierofanci.
Zlał mateczkę benzyną, wysmagał różańcem:
uderzały o werniks czarniutkie korale.
Kruszał na jego oczach jak palone drzazgi
albo litania do krwi kwiecisty, jasny sad.
Bił łomem i rozumiał, że zbite do miazgi
źródło wypuści pędy, że zbieleje krwiak,
a z nim roztopi się śnieg. Powroty, odjazdy.
Dom palił się jak skrzydło.
Bóg spalał się jak ptak.
Dodane przez Półksiężyc
dnia 20.11.2011 07:38 ˇ
5 Komentarzy ·
549 Czytań ·
|