niech będzie nam przebaczone.
oto spaliliśmy maszynę tkacką
i rozpaczamy z samorodkiem
nadpalonej wełny na rękach.
o czasie niewiędnący, arterio
rozdwojona promieniem - nie
było nam dane wierzyć równaniu
lśniącemu jak luidor. lgnęliśmy
ku światłu prochowni,
latarniom nad auschwitz,
szkłom impresjonistów.
mówili dobrotliwie. rozkładali
stelaż nawet na wilgotnej klepce
warsztatu. śpiewali kantyczkę:
sauckel i hess, koch i mengele.
jak odejść, gdy ktoś inkantuje
elegię i wprowadza ją w tunel,
w którym ziarno głosu karmi
ziarno ptaka?
nie sposób odjąć dłoni
rozwieranej przez pierścień.
zawrócić samolotu
krążącego nad wioską.
30.10.2011
Dodane przez Półksiężyc
dnia 05.11.2011 10:13 ˇ
3 Komentarzy ·
497 Czytań ·
|