Każdy się w naszej dzielnicy cieszy,
że można kupić w sklepie na zeszyt.
Stoi w kolejce głowa rodziny:
dwa chleby, wino, pół margaryny.
Sklepowa pisze - twarz ma jak anioł,
miło popatrzeć czasami na nią.
I jest dla wszystkich serdeczna taka,
chociaż ma dziecko chore na raka.
A już niejedno przeszła w swym życiu,
matka umarła, mąż gnije w kiciu.
Ale jej o to nikt nie zapyta,
kiedy na zeszyt jest okowita.
W naszej dzielnicy sklep taki jeden,
jak łaska boża, biblijny Eden.
Z zeszytu gruba książka już wyszła
- nowy apokryf Świętego Pisma.
Sklepowa właśnie pisze tom trzeci:
chleb, margaryna, dropsy dla dzieci...
Bo jak tu nie dać słodyczy dzieciom,
choć na pieniądze poczekam z miesiąc
- myśli sklepowa i liczy kasę.
Słońce za oknem zaszło tymczasem.
Ona i myśli zostały same.
Wtedy jej Chrystus zajrzał przez ramię.
Stał otulony jasności smugą,
spojrzał na zeszyt i czytał długo.
Noc się skończyła, było po czwartej,
kropla przejrzysta spadła na kartkę.
Mruknie sklepowa - z sufitu kapie.
Gdy łza powoli wsiąkała w papier.
Dodane przez Leliwa
dnia 05.10.2011 17:31 ˇ
7 Komentarzy ·
632 Czytań ·
|