Noc. Nie mogę spać. Wczoraj tramwaj za oknem
nie dał rady. Teraz księżyc spogląda na zamglone
łąki. Za rzeką, dla pięknych saren, popis jeleni
w koncercie na cztery tuby.
Okno. Drewnianą furtkę oświetla blask
czuwających oczu. Tak niedawno brzozy
rodziły. Dziś czarny kot poluje
na pożółkłej ścieżce.
Miasto. Chodzimy z krótkim oddechem. Szukając
prawdy łapiemy się na spojrzenia. Wypływasz na moje
wody. Łowisz myśli i ustalasz głębokość. Mnie wystarczy
przyjemność cienia na spokojnym brzegu.
Wiatr. Egzotyka powszednieje. Rzadkimi nocami
otulamy się przed chłodem. Łamiesz stare jabłonie
w ogrodzie. Przestawiam skały.
Kawa. Ciągle po drugiej stronie.
Pojedynczo nie smakuje.
I jeszcze ciastko zamiast roweru.
Dzień. Podnosi się i opada. Nóż poranił
dłonie i bułki na drogę. Odwracasz głowę
nie czekając na odjazd. Za plecami zachodzi
ciężkie słońce ale ty widzisz tylko niedojrzałe jabłko.
Dodane przez Loren
dnia 18.09.2011 07:43 ˇ
8 Komentarzy ·
550 Czytań ·
|