Nie ma to jak prawdziwa ewakuacja,
z mieszaniną lęku, ironii, dobrych manier
stawiać kroki na coraz to niższych szczeblach
drabiny, w doborowym towarzystwie strażaka,
jakże inna znajomość od relacji
z ojcem i narzeczonym, kij i marchewka
opanowane biegle, nie dające jednak
tej samej pewności, co spacer ze strażakiem,
w czasie tych krytycznych dziesięciu minut, tak chętnie
wspominanych później, że w ogólnym rozrachunku
stanowią nadal atrakcyjną przeciwwagę
do lat różnych, do wiary lokowanej różnie,
i o dziwo tylko to wspomnienie utwierdza,
że wszystko na pewno dobrze się skończy.
Dodane przez kotkonia
dnia 16.09.2011 10:26 ˇ
4 Komentarzy ·
1250 Czytań ·
|