Za oknami zmierzchało lato
z zarośli nieśmiało wynurzały się nawłocie
krzewy winogrona zaczynały ociekać żółcią
ty zawsze rozmowna milczałaś
leżąc z dogasającym spojrzeniem
długimi głębokimi oddechami odliczałaś ostatnie minuty
wilgotnym wacikiem nasączałem twe suche usta
moje oczy naciągały podskórnym strumieniem łez
twoje ciało traciło resztki ciepłego dotyku
w pokoju obok spiker podawał prognozę pogody
na jutro, którego już nie będzie
a ty odchodziłaś w stronę, gdzie ci było po drodze
pozostając cały czas na odległość spojrzenia
gasłaś jak światła po zakończonej sztuce
czy ja ci mówiłem, że cie kocham?
ty wiedziałaś, prawda że wiedziałaś?
trwałem jak halabardnik na straży spokojnego zachodu
zbroczony bólem, którego jeszcze nie czułem
sierota pozostawiony w szczerym polu życia
pamiętam jak jeszcze niedawno
przychodziłaś do mej kołyski dotykając mnie głosem
później ja niepocieszony, pocieszałem ciebie
dzisiaj każde z nas poszło swoją drogą
lecz przyjdzie dzień, gdy do ciebie dołączę
jak dzień do budzącej się nocy
Dodane przez Edmund Czynszak
dnia 05.09.2011 22:06 ˇ
8 Komentarzy ·
812 Czytań ·
|