Spotkali się w tancbudzie "Raj"
"...bracia kamraci pod chmurami..."
Tylu ich było, chłopie, tam,
nie nadążali lać barmani.
Do siebie pili raz po raz,
szkło migotało życiem w słońcu,
a tacy happy - toż to raj!
Kielicha wypić można w końcu.
Sami młodzieńcy, zmarszczek nul,
wyłącznie miłe, dobre słowa.
W dystrybutorze "Żywca" full,
no i zagrycha superowa.
Pan konferansjer - równy gość,
rozdawał gifty - skrzydła nówki.
Kapela grała hit: "Mam dość",
na stole flakon księżycówki.
Widelcem w klina dzwoni ktoś,
"Za zdrowie Gości!"- toast wznosi
i w jednej chwili zgrzyta coś
- pytanie trudne aż się prosi.
Jak tu "za zdrowie" zalać pysk?
Tutaj do bólu wszyscy zdrowi!
Pić bez kozery? Pić, by żyć!
- Inaczej, chłopcy, nie ma mowy!
I nagle nudny stał się bal,
nie było o co kruszyć kopii.
Po mordzie tylko deszczyk lał,
a sielski nastrój mdlił okropnie.
Bo nawet znany ochlaj, dziad,
co zawsze nochal miał czerwony,
na gębie wręcz anielsko zbladł,
pod stół nie wyrżnął nawalony.
Marzenie się nabiło w łeb,
by tę tancbudę podrasować,
na stoły rzucić smalec, chleb,
znów nie mieć kasy, kombinować.
Chociaż kapeczkę bidnym być,
przed wiatrem w oczy się zasłaniać.
Znów na pohybel biedzie pić
i mieć nieziemskie wymagania.
Dodane przez elasamluk
dnia 19.05.2007 09:39 ˇ
6 Komentarzy ·
941 Czytań ·
|