Wstał wcześniej niż zwykle. Ubrał ciemny
garnitur, włożył kapelusz a potem
rozpłynął się we mgle. W kuchni
na podłodze na bose stopy czyhała
rozbita filiżanka. Dostało się kotu!
Wpadł do kałuży szukając mleka w kawie.
Nie wrócił na noc, obrażony.
Przechodnie solidarnie zaniemówili.
Ciemne chmury zesłały alibi na dziwny
makijaż. Cisza, pustka, nic. Nikt!
Telefon schował się w torebce.
Nie oddycha.
Budzę się w mieście znanym z widokówek;
niepewne schody prowadzą między obce
domy, urzędy i kościoły. Tramwaj z gwarem
o twardym akcencie podjeżdża pod żelazną
bramę. Pukam.
Oczy płoną wschodami i zachodami, jak zawsze
bezradne i bezczelne. Nie szuka wymówek.
Zeszczuplał?
Na powrót wprosił się Brecht z karabinem
w głowie: Wie lange noch, wie lange noch.
Za oknem na łąkach leniwe krowy w łańcuchach,
ptaki ścigają się z wiatrem, raz wyżej raz niżej.
Obmyślam wojnę z korzeniami. A koła
stukają: Wie lange noch , wie lange noch! *
* Jak długo jeszcze
Dodane przez Loren
dnia 21.08.2011 08:38 ˇ
2 Komentarzy ·
502 Czytań ·
|