Może to wszystko przywidzenie,
że mnie podróż uwozi coraz dalej,
rankiem znikł ostatni ślad po śnie,
z tego snu cię nawoływałem,
leżysz w łóżku i słyszysz słowa
z mego listu: - Tak bardzo Cię kocham!
Kocham i jestem z tobą,
chociaż w tej obcej izbie
samotnie kołysałem bezsenność.
Pomyślałem "Twój" i sercu lżej.
I szczęśliwie zaczynał się dzień,
bo trzymałem cię znowu w ramionach.
Lecz dzień bez Ciebie szybko stygł
w miejscach naznaczonych obcością,
znów czułem się wypalony i stary.
A Ty idziesz ogrzana słowami,
w twoich oczach śmieją się gwiazdki:
"Myślał o mnie, kocha mnie dalej!"
Jak ten, kogo jutro powieszą,
uczepił się wspomnień najdroższych,
tak boleśnie myślałem o Miłej,
czy popatrzę jej jeszcze w oczy,
czy już rankiem byłem tylko cieniem,
czyją samą sobie zostawiłem?
Nie zostało Ci nic prócz listu.
Z listu dobiega mój szept,
coraz ciszej zaklina miłośnie;
cień napotyka cień,
jeszcze chcesz wpłakiwać się w sen,
lecz sen pierzchnął, jesteś snu rozbitkiem.
Dodane przez admin
dnia 01.01.1970 00:00 ˇ
731 Czytań ·
|