Gdy schodziliśmy Radziejową, z gór mgła wlewała się jak morze
w nienapełnione niecki dolin.
Co nie zabije to nas wzmocni?
Ktoś się zapytał głupio z tyłu,
gdy nam już nawet brakło siły, by odpowiedzieć na pytanie
w dodatku teraz już przed nami, znów to wołanie:
Albo mnie dobijcie albo wypuśćcie,
od granic do granic zamknięte drzwi.
Gdy dobiegliśmy do schroniska, morze już było całkiem blisko,
zobaczyliśmy przez nie na dnie ludzi, jak w wioskach prześcieradła
równo na sznurach rozwieszali, chyba i oni się poddali.
Uszczypnij mnie bo oszaleję,
ktoś mocno ścisnął nas za ramię, szalony już, że się ośmielił,
i znów rozległo się wołanie.
Czarna woda na czary, biała na mgły,
od krańca do krańca zamknięte drzwi.
Nie wiemy co się stało rano, wody już było do samych granic
i tylko nasza ręka wyżej,
gdy wreszcie ktoś te drzwi otworzył.
Dodane przez kozienski8
dnia 11.07.2011 10:30 ˇ
6 Komentarzy ·
1192 Czytań ·
|