Dom, kiedyś bliski i pachnący pastą.
Pamiętam dobrze - pokój z wielkim stołem,
gdzie schorowany dziadek zanim zasnął,
patrzył dość długo na starą menorę.
Dom, w którym ciągłe narzekania babki,
że wszystko dobre czas porwał w swych szponach,
i groźna mina, gdy odprułam haftki,
w bluzce, a później branie mnie w ramiona
tak jak niemowlę - szept - rodzice wrócą.
Ten dom najpierwszy, najlepszy nie żyje.
Nikt nie pastuje, nikt nie czeka wnucząt,
wilgoć, ruina, okno w deszczu gnije
i sama nie wiem, czy ja płaczę, czy on.
Za dziadkiem, babką, pastą do podłogi.
Od łez się zapadł nadłamany balkon.
Nikt już nie czeka nikogo za progiem.
Nikomu, nigdy tu nie powiem - szalom.
/15.07.08/
Dodane przez Anka
dnia 01.05.2011 11:06 ˇ
8 Komentarzy ·
854 Czytań ·
|