Michała widziałem raz w Łodzi,
szedł ze spuszczoną głową powoli,
gdzieś za Fabryczną biły dzwony,
potem słyszałem, że go zwolnili.
Roman wyjechał dawno temu,
zostawił Ankę z trójką dzieci,
mówi że u niej po staremu,
a małe rosną i siwe włosy.
Zośki, od czasu, gdy stracił nogę,
nie wstaje prawie od komputera,
kilka wirusów łapie co dzień,
więc ma ich obu do wyżywienia.
Koło cmentarza Lenka i znicze,
taki maleńki kramik na stole
przy nim dwa krzesła, więc kiedy wracam
powspominamy czasem o swoich.
Dodane przez dolinami
dnia 26.04.2011 15:55 ˇ
5 Komentarzy ·
931 Czytań ·
|