kiedy już pogasną ostatnie śniegi
obudzimy się całkiem obcy
na swoją obronę mając jedynie
dwie pary rąk czule wyjaśniających ciemność
będziemy otwarci na coraz to nowszą wilgoć
którą znajdziemy pod palcami
przeczesując gęste futro mroku
może sufitu z krwi najwyższej
co wieczór upinanej na wysokość wzroku
od którego zapala się podbrzusze
dwudziestego siódmego lutego
wciąż jeszcze sypie się z rozciętego nieba
próchno śniegu i słupek rtęci
rośnie w poprzek wszystkich pór roku
za oknami siwieją drzewa
wymierza się czas dla serca
czerwień srebrem nabiega
Dodane przez maga
dnia 27.02.2011 21:49 ˇ
4 Komentarzy ·
874 Czytań ·
|