Kupiłem karpia na bazarze
ryba pływała w zwykłym stawie,
dokarmiał ją człowiek w waciak odziany
niby zwykły, lecz trochę panicz.
Zgrabiałymi rekami
do torby mi zapakował
jeszcze na odchodne wódką częstował,
ona pa patrzyła swymi rybimi oczkiem
po czym głęboki oddech wzięła,
i na dnie foliowej torby spoczęła.
A stamtąd w ręce
sprawcy swego, czyli moje
jednym długim ruchem noża
odciąłem łeb,ogon i płetwy,
we mnie się serce rozdygotało.
Jeszcze przed jego zjedzeniem
poprosiłem go o przebaczenie,
on na zgodę zostawił mi
na szczęście łuskę
i swą ostania rybią łezkę.
Może ci nikt nic nie odrąbie.Powiedział
z chichotem lecz przytomnie i odszedł
pozostawiając brudną wodę w wanie,
oraz danie które zjem już mnie zachłannie.
Dodane przez Edmund Czynszak
dnia 29.12.2010 04:37 ˇ
3 Komentarzy ·
636 Czytań ·
|