tutaj nie ma żadnej granicy i
w każdym kierunku wolna jest droga
na pomarańczowych stepach pokątnie wiotczeją szyje żyraf
a przed biegnącym szakalem rozpada się ziemia
wolno złorzeczą błędne potoki pełne konwulsji
rączego węgorza który mknie w stronę cienia
ścieżki znikają o niewiadomej godzinie
i w nieskończoność przedłuża się lot myszołowa
rankiem zamiast słońca z ruin wschodzi kosiarz
i w smutny zachwyt kosą ubłękitnia pola
i w noc po nocy przeciąga się ta podróż
w krainę tak niedostępną jak gardziel zwierzęcia
lasy są tu z milczenia z krzyku przepaść
z płaczu wodospady z kamienia przekleństwa
i sam już nie wiem co robię w tym pustym pociągu
który omija wszystkie stacje grzęźnie pośrodku nocy
gdy patrzę w okno falują i krzywią się krajobrazy
powiedz więc czym zbłądził czy Szatan uwiódł me oczy
Dodane przez Roman Rzucidło
dnia 21.12.2010 21:53 ˇ
3 Komentarzy ·
684 Czytań ·
|