Bezradne psy uciekają bez głowy,
w otchłanie twych ciemnych sugestii,
więc wyjmij sztylety z tej ziemi co cierpi,
pod ostrzem fałszywych poezji.
Odrywasz me skrzydła bym sunął na ziemię,
z odłamem twych oczu w mej głowie,
kaleczysz me ciało oszklonym językiem...
całując je nieprzytomnie.
Twój oddech w samotnych alejach mej głowy,
zamraża me wolne myślenie,
twój dotyk jak ogień roztapia te lody,
rozbudzając we mnie pragnienie.
Nieprzytomnie suki zdychają na polach,
z czarnymi sidłami na szyi,
przytomność się gubi w twych oczach,
lecz zbudzić się nie chcę w tej chwili.
Mechaniczne ptaki rozpadają się w prochy żywych materii od świtu,
gdy zaśniesz przywrócisz konstrukcję ich ciała,
dźwięk metalicznego zgrzytu.
Rozłożę go na wszelkie detale i poskładam w zabójczą melodię,
nasączę nią język, w twych ustach rozsypię,
niewinne demony mych wspomnień.
Nieżyjące obrazy ilustrują twoje ciało,
osnute w kajdanach mych dłoni,
lecz artysta odszedł i nie dokończył nam twarzy...
próbowałem go dogonić.
Powiesił się na drutach kolczastych za ręce, za nogi, za szyję,
pod maską obojętnych ludzi zakryta facjata bez bólu wciąż gnije.
Zamknąłem fragmenty mej duszy i serca,
w kieszeniach szalonego wiatru,
oplątałem w nadzieję i wypuściłem swobodnie,
by nikt nie zdołał ich zatruć.
Dodane przez Alan Raven
dnia 18.12.2010 03:20 ˇ
2 Komentarzy ·
597 Czytań ·
|