kładą się cieniem gałęzie na ziemię załamało się krzywe niebo wierzb
świeżo zaorany zagon obudził nadzieję na ziarno znowu umarł kłos
dojrzewa świergot w dziobach ptaków szare gęganie ponagla odlot
przydrożny świątek jak dawniej pozdrawia przechodniów słoneczny
latawiec tonie w liściach ognia w którym umierają drzewa
biegnę jak stary świt za zającem błądzę w bruzdach śniegiem
po miedzy zarzuconej jak grzywka na głowę ziemi tyluletnim milczeniem
szukam pilnie w dłoniach powrotu wiatru rwącego na drzazgi powietrze
Magdalena ma mokre od potu włosy i oczy jej zachodzą malwą
pachnące księgi dawno nie czytane drylują wiersze z koślawego nieba
i łasi się wieczór w kocim futrze do nóg fortepianu ślepca wypala się pieśń
jak znicz w cmentarnej ciszy bawią się ze mną w przypadki dni skrócone
i czas policzony do końca układam w myślach list do dziewczyny
nocą jednakowo samotni odnajdujemy się w sobie gubimy
Dodane przez janusz pyzinski
dnia 30.11.2010 13:54 ˇ
7 Komentarzy ·
852 Czytań ·
|