tak więc każdy z nas na swój sposób udawał twardziela. ja usiłowałem
nie opiewać majestatu obłoków, urody letnich pól, cierpienia narodów,
miłości, ani upartego trwania w rzece ognia, wciągającej wszystkie
chytre zamysły i niezborne próby ich spełnienia w białe morze śmierci.
on wyjechał do holandii na kontrakt i szybko się tam odnalazł.
w weekendy ćmił zioło na cudacznych bibach, dzwonił do matki
i wzdychał przez sen za skradzionym rowerem.
zawsze był dobrym człowiekiem, chociaż zagubionym.
tam poznał ludzi żyjących na łodziach. odwiedził brukselę,
luksemburg, paryż, dzielnice czerwonych świateł, bulwary łatwych,
nowoczesnych kobiet; więc bądź wola Twoja w rotacjach komet
i wśród siwiejących włosów jego głowy.
lecz papier przeorany wersami do krwi, ani frazy ogniste
jak monica bellucci nie oddadzą jak się martwię jego losem; chudego piechura wśród nieznanych sprawców.
i odpuść nam tamte
wiśnie w czekoladzie
schrupane o zmroku
gdy rodzice spali.
Dodane przez mars
dnia 20.11.2010 23:19 ˇ
8 Komentarzy ·
791 Czytań ·
|